poniedziałek, 25 lutego 2013

Przepis na miłość wg opolskich blogerów ;-)

Przepraszam bardzo...ten post miał się pojawić na blogu znacznie szybciej, ale... wyszło jak wyszło ;-) Pojawi się teraz i to w towarzystwie kilku innych - to, że milczałam, nie znaczy, że rozmyślałam ;-)
I znów zapowiadam - nie szukajcie tu autyzmu czy choćby zaburzeń ze spektrum ;-)

Sobota - 16.02.2013r.
Jasiek od samego rana był podekscytowany spotkaniem blogerów ;-) Zdradziłam mu, że dostanie fartuszek - całkiem jak w Master Chefie ;-) młody od razu zapowiedział, że nie odda fartucha :-D Już przed południem Jasiek zaczął narzekać, jęczeć, marudzić... no i... nie chciał jeść! Jasiek odmawiający spożywania posiłków to prawdziwy ewenement - poleciałam po termometr: 37,4... W tym momencie młody rozłożył się na dobre... wlazł do łóżka i jako chory obłożnie zapowiedział, że wstaje tylko do łazienki i ewentualnie żeby... odebrać Misi pilota od tv ;-) Zapowiadało się nieciekawie... Wyszykowałyśmy się więc z młodą, podjechała po nas ciocia Mela i ruszyły baby na walentynkowe spotkanie blogerów ;-)
Było jak zwykle cudownie ;-) tak beztrosko, wesoło, przyjaźnie ;-) nie będę się wysilać na pisanie szczegółowej relacji... Po pierwsze trochę czasu już upłynęło, a po drugie pojawiło się już kilka relacji - szukajcie ich na blogach uczestników:

















proszę nie mylić z małą Monią rozbójnicą - to dwie różne Moniki ;-)



a tu zapodaję nasz...
Przepis na miłość:



Czekolada

Uśmiech

Zaufanie
Chili
Malina
Ogień
Pożądanie
Czas
Namiętny sex
Uwodzenie
Przyjaźń
Wytrwałość
Wędzony łosoś
Pewność, która przynosi już tylko to, co najlepsze 
Wyrozumiałość i zrozumienie
Krzyś (czyli ten jedyny) 
proporcje i sposób wykonania całkowicie dowolny ;-)


Przepis jakby nie do końca dla nieletniego Aspika ale.., może kiedyś mu się przyda ;-)



Po powrocie ze spotkania miałam jeszcze chęć na mały Afterek, ale... Jasiek rozłożył się na dobre :-( temperatura podeszła pod 39 st. C i było bardzo nieciekawie :-( zaaplikowałam nurofen i zostałam z synkiem, który rano...obudził się jak nowy i domagał się.... zaległego śniadania, obiadu, kolacji i łupów przyniesionych ze spotkania blogerskiego ;-) I to był znak, że niedyspozycja Jasia była chwilowa ;-) w poniedziałek dziarsko pomaszerował do szkoły ;-) 

niedziela, 17 lutego 2013

PIT-owanie...czyli równanie z 1% niewiadomą...

Zacznę od tego, że czuję się... źle pisząc te słowa :-( bardzo źle...
Duma jeszcze trochę wystaje mi z kieszeni, nie do końca pogodziłam się z tym, że muszę prosić o pomoc :-( chyba tego nie umiem... W zeszłym roku mieliśmy tylko 3 tygodnie na zbieranie 1% więc jednoprocentowe doświadczenia mamy praktycznie żadne...
Zawsze uważałam, że obowiązkiem rodzica jest zabezpieczenie dziecka na wszelkie możliwe sposoby, że nie opieka społeczna, rodzina, znajomi, a w pierwszej kolejności rodzice powinni zapewnić dziecku wszystko, czego potrzebuje.
Tyle tytułem wstępu - teraz przechodzimy do meritum... chciałabym... Nie, wcale nie chciałabym... ja po prostu MUSZĘ prosić o 1% podatku, MUSZĘ sprzedawać używane ciuchy na allegro... Inaczej nie dam rady... pracuję w budżetówce, spłacam zobowiązania... spore :-( Udało nam się nazbierać na turnus, ale ostatnio na allegro cienko przędziemy... z pieniążków na turnus płacimy już za bieżącą terapię Jasia... Nie mam innego wyjścia - muszę prosić o pomoc... Muszę przyznać sama przed sobą, że obowiązkom zabezpieczenia dziecka na wszelkie możliwe sposoby nie sprostałam :-( bolesne, ale prawdziwe niestety :-(

Wiem, że jest mnóstwo dzieci potrzebujących pomocy...  1% podatku nie można dzielić, można obdarować tylko jedną osobę/instytucję... Jak wybrać? Nie wiem... To decyzja każdego podatnika z osobna.

Ja mogę tylko napisać w czym ten 1% podatku pomoże Jasiowi...
Po pierwsze - Jasiek potrzebuje terapii uspołeczniającej - być może mój syn jest matematycznym geniuszem, który w połowie I klasy szkoły podstawowej bierze się za ułamki, ale ten geniusz nie poradzi sobie w życiu. Pamiętam sytuację z diagnozy... Terapeutka zapytała Jasia jak ma na imię jego tata... Jasiek pomyślał sekundę i powiedział "nie wiem". Terapeutka zaczęła zadawać pytania pomocnicze: "a jak można się tego dowiedzieć?, znasz kogoś kto wie jak ma na imię twój tata?" Jasiek nie wiedział.... Nie przyszło mu do głowy, żeby przyjść do mnie (siedziałam w sali obok, za lustrem weneckim i Jasiek o tym wiedział) i zapytać... Jasiek potrzebuje instrukcji obsługi...społeczeństwa, niemal każdej przyziemnej czynności, którą prawie wszyscy wykonują automatycznie, nie zastanawiając się jak się jej nauczyli. Jasiek musi się NAUCZYĆ co zrobić, żeby kupić chleb - że trzeba iść do sklepu, wziąć koszyk, poszukać chleba, włożyć chleb do koszyka, podejść do kasy, wyjąć chleb z koszyka i położyć na taśmie/ladzie, zapłacić, wciąć resztę, zabrać chleb i wrócić do domu. Krok po kroku... Jasia trzeba przygotować też na takie "niespodzianki" jak brak chleba, zmiana miejsca stoiska z pieczywem w sklepie, zmiany cen - w końcu jak dawał 5zł i dostawał resztę, to "zatnie się" w momencie gdy chleb będzie kosztował równo 5zł... Dla Was to pewnie banał, bo jak można nie umieć kupić chleba... Można niestety :-(
Takich prostych czynności trzeba Jasia nauczyć, trzeba go nauczyć kontaktów z ludźmi, bo co z tego że geniusz, jak pracy nie dostanie... Bo kto lubi rozmawiać z kimś, kto nie patrzy w oczy tylko błądzi wzrokiem po ścianach i suficie? Jasia trzeba nauczyć nawiązywać, budować i utrzymywać kontakty z ludźmi... Niby nic, prawda? A jednak...
Wiem, że Jasiek nie "wyrośnie z tego" - słyszałam to wiele razy już dawno temu... Dziecko mi się nie "naprawiło", a wręcz przeciwnie.
Teraz jest czas na to, żeby Jasia tego wszystkiego nauczyć, żeby dać mu szansę na wykorzystanie potencjału, który w sobie ma. Kto wie, może uda nam się dać społeczeństwu mega mózgowca? ;-) Dwa niezależnie przeprowadzone badania dowiodły, że poziom możliwości umysłowych jest u Jasia bardzo wysoki ;-) 
Teraz trzeba działać, żebym mogła spokojnie odejść z tego świata, z poczuciem, że moje dziecko sobie poradzi w życiu, żeby społeczeństwo nie musiało płacić za utrzymywanie Jaśka... TERAZ! Nie za kilka lat, nie jak już wpadnie w depresję (bo Jasiek widzi, że różni się od rówieśników i nie jest mu to obojętne...) TERAZ... Ale teraz nie śmierdzimy groszem :-( Staramy się jak możemy, żeby wystarczyło na wszystko - jak nie wystarcza, to musimy wybierać, choć czasem ten wybór... Jasiowi potrzebna jest terapia Integracji Sensorycznej (SI) - czekamy na miejsce od kwietnia 2012 roku... Chyba się nie doczekamy i trzeba chyba pójść prywatnie...skromne 80zł za godzinkę... Terapia psychologiczna to też 80zł... Wybrałam terapię psychologiczną... Nie wiem czy dobrze - czas pokaże... Na jedno i drugie pieniędzy nie wystarczy :-(
Wystawiam na allegro co mamy w domu niepotrzebnego, co dostaniemy od Dobrych Ludzi, zbieramy plastikowe nakrętki, na Boże Narodzenie robiliśmy ozdoby choinkowe, teraz czekamy na styropianowe jajka - będziemy robić ozdóbki i wystawiać je allegro, bo każdy grosz się liczy, a my nie chcemy tylko brać... Chcemy jakoś na te pieniążki zapracować ;-) Nie chciałabym, żeby ktokolwiek pomyślał, że wyciągam rękę po pomoc, bo tak łatwiej czy wygodniej... Nie jest mi ani łatwo, ani wygodnie...
Jest koszmarnie ciężko...

Teraz kilka słów o subkoncie Jasia w fundacji - gromadzone są tam pieniądze JASIA - na leczenie i rehabilitację. Prawda jest taka, że każdy grosz odkładamy na turnus rehabilitacyjny, a to niebagatelna kwota 5 000,00zł... Przez 9 miesięcy wypłacałam pieniążki z subkonta na diagnozy (kliniczną i funkcjonalną), bieżącą terapię Jasia, obsługę aukcji charytatywnych na allegro (bo pieniążki na wysyłkę przedmiotów wpływają na subkonto), zakup 2 poduszek sensorycznych, pomocy plastycznych do terapii motoryki małej oraz pojemników na zabawki (takie zalecenia dostaliśmy), 2 razy rozliczyłam faktury za PKP, ale doszłam do wniosku, że na to muszą się znaleźć pieniądze "domowe". Fundacja wypłaca pieniądze po dostarczeniu im faktur, z których wynika, że pieniądze zostały wydane na LECZENIE I REHABILITACJĘ Jaśka - inaczej pieniędzy nie wypłacą - innymi słowy - matka na krem czy waciki tych pieniędzy nie ruszy ;-) Ten system mi się podoba - bo tak jest czysto, przejrzyście i uczciwie.

Kolej na kilka słów o systemie, który podoba mi się dużo mniej - 1% podatku nie można podzielić... Jeśli ktoś nie wpisze, że 1% podatku ma trafić do konkretnej osoby to trafia on na konto instytucji... Nie do końca jest dla mnie jasne co się wówczas dzieje z tymi pieniążkami - tzn. wiem, że są przeznaczone na cele statutowe fundacji, tyle, że w naszym przypadku - Fundacja Słoneczko nie przewiduje podziału pieniędzy na wszystkich swoich podopiecznych... Pewnie opłacają czynsz, media, wynagrodzenia pracowników... Czy to jest fair? Dla mnie nie do końca...
1% podatku nie można podzielić na kilka osób...Kiedyś odezwał się do mnie kuzyn pytając o możliwość podziału tych pieniążków - jego kolega ma firmę i chętnie oddałby 1% Jasiowi, ale już komuś obiecał... Nie pozostało mi nic innego jak podziękować za dobre chęci, bo przekonywać, że Jasiek jest bardziej potrzebujący nie potrafiłam i nie potrafię.
Jakiś czas temu słyszałam, że 1% podatku będzie można oddać tylko na OPP, a te z kolei będą dzieliły pieniążki między swoich podopiecznych... Znów niesprawiedliwość, bo czy można porównać wadę serca czy nowotwór z choćby naszym ZA? Nie można...
Ciężko znaleźć w tym złoty środek..., lekarstwo na całe zło... Jedyne co przychodzi mi do głowy to likwidacja 1% w zamian za możliwość uzyskania leczenia i terapii w ramach NFZ.
Dobra, dobra...wiele osób musi teraz wycierać monitor, bo go sobie ze śmiechu opluło ;-) Wiem..., to jakaś utopia... Tak nie jest i pewnie długo nie będzie, więc trzeba zebrać się w sobie i ładnie zaapelować:

Jeśli nie wiesz jeszcze co zrobić ze swoim 1% podatku za 2012 rok 
rozważ przekazanie go Aspikowi Jaśkowi ;-)

Mam nadzieję, że wytrzymacie do końca kwietnia z tymi apelami o 1%...Wytrzymajcie... ;-) bo chociaż za każdym razem kiedy wklejam tę fotkę (btw dziękujemy bardzo Cioci Jusi za projekt :-*) mam obawy, że Was zamęczę, to jednak...innego wyjścia nie mam :-(

 Jeszcze raz więc proszę: Pomóżcie Jasiowi zobaczyć świat takim, jakim widzicie go Wy ;-)

Za każdy grosz serdecznie dziękujemy ;-*

Ciemną nocą - przedsmak relacji ze spotkania Opolskiej Blogosfery

Dobra noc ;-)

Matka spania nie ma, głowa matkę boli, czuwa matka nad chorym Jasiem :-( Jakiś wirus się do nas przyczepił i Jasiek od rana był 'chorawy' :-(  z bezsenności i bezsilności matka walnie posta na blogu - a co!

Jasiek nam zachorował, a mieliśmy takie fajne plany na sobotę... Mieliśmy się zjawić na Walentynkowym spotkaniu Opolskiej Blogosfery ;-) Blog Aspik Jasiek ma jednak 3-osobowy zarząd, gdzie reprezentować go może matka wraz z jednym dzieciem... Duży dzieć został w łóżku z gorączką, ale Monia dzielnie reprezentowała brata i bloga ;-)

Jak zwykle było cudnie ;-) Wesoło, spontanicznie, ciekawie i przede wszystkim smacznie ;-) Nie wiem, jak trafiłam na tych ludzi, czy oni wyczuwają mój głód normalności, ale...chyba tylko raz, na pierwszym spotkaniu opowiadałam o Zespole Aspergera... Trzeba było przedstawić siebie i bloga, a blog o Aspiku Jaśku - nie dało się uciec od ZA, ale od tamtej pory tylko się przedstawiam (bo ciągle dochodzą nowe osoby ;-)) i nie muszę opowiadać o niepełnosprawności ;-) 
Bardzo mnie to cieszy, bo mam wtedy swoją oazę normalności... mam świat "bez autyzmu" - dziękuję :-*

Opisywać spotkania póki co nie będę... pora i samopoczucie niestosowne, ale nie mogłam się oprzeć... Dziś zostawiam Wam fotorelację ze spotkania autorstwa Akademii Czasu Wolnego

Oglądając fotki czytajcie podpisy - pierwsza liga ;-) uśmiałam się do łez ;-)

Trochę tych zdjęć jest - oglądajcie śmiało i czekajcie... bośmy tam układali.... 

PRZEPIS NA MIŁOŚĆ :-)

cierpliwości - wkrótce się tutaj pojawi ;-)

wtorek, 12 lutego 2013

Korepetycje

Dziś króciutko!

Pomocy!
Szukam korepetytora z matmy! Kogoś, kto zna program nauczania matematyki w szkole podstawowej ;-)

Nie raz przemycałam tu informację, że skończyłam historię..., z matmą pożegnałam się w III klasie LO z dużą ulgą ;-) Jakoś mnie nie pociągała, choć gdybym chciała, to ponoć nie miałabym większych problemów... kiedyś nawet profesor powiedział, że "takie lenia to jeszcze ziemia nie nosiła" - to o mnie było ;-) 

Wracając do tematu... Poniedziałek, ok. 18:00, jedziemy sobie autobusem do Prodeste. Jasiek gada, opowiada, przeskakuje z tematu na temat, a matka po 9,5 godzinach pracy nie nadąża... Omawiamy zmiany w wystroju świetlicy, nowe kolory korytarza na I piętrze w szkole, o basenie i takie tam... Spoko, fajnie się gada...
Jedziemy i nagle na wysokości Reala pada pytanie..., tak nagle, ni z  gruszki, ni z pietruszki: 
"mamo? a ile to jest 1/4 z 1/4?" 
O żesz... a skąd ja mam to wiedzieć? 1/16? Tak na chłopski rozum 1/16, ale nie jestem pewna... Powiedzieć młodemu, że 1/16? A jak się mylę? Będzie obciach..., powiedzieć, że nie wiem - też obciach... Wyciągnąć komórkę i policzyć? Eeee..., nie... niech dziecko nie myśli, że matka nie da rady... 
Wybrnęłam jakoś - powiedziałam, że chyba 1/16 ale jeszcze to sprawdzę... Wzrok chłopaka, który siedział vis a vis...bezcenny :-)

Wysłałam dziecko na terapię, wzięłam telefon, wskoczyłam na FB, podpytałam mądrzejszych - YES! 1/16 ;-) nie skompromitowałam się w oczach 7-latka ;-) przynajmniej nie tym razem ;-)

Jasiek chciał, żebym mu poopowiadała o UŁOMKACH :-) Położyłam dzieci spać i ruszyłam w sieć. Zadanie domowe trzeba odrobić, żeby umieć dziecku odpowiadać na pytania ;-) Wymyśliłam, że jak mnie znów o te ułomki zapyta, to powiem, że mu w domu na.... jabłkach pokażę co i jak ;-) Trochę mnie jednak zastanawiało, skąd pierwszoklasista wie o ułamkach... Jako była nauczycielka wiem, że istnieje coś takiego jak podstawa programowa - wygooglałam takie coś i okazuje się, że ułamki pojawiają się dopiero w drugim etapie nauczania, czyli w kasach IV - VI. Coś mi synek do przodu ucieka... a ja, matematyczna sierotka, boję się, że się pogubię...
Dlatego jak na wstępie - szukam korepetytora z matmy ;-) Ciut wstyd, że nie ogarniam, ale z drugiej strony, zainteresowanie 7-latka ułomkami napawa dumą :-)

niedziela, 10 lutego 2013

Trochę inaczej - kulinarnie - chlebek przyjaźni

Dziś będzie na blogu trochę inaczej ;-)
Jeśli chcesz czytać tylko o Zespole Aspergera i spektrum autyzmu - dziś u nas tego nie znajdziesz ;-) 

Dzisiaj... "pieczymy" (Monisiowe określenie pieczenia ciasta) i gotujemy ;-)

Jakiś czas temu dostaliśmy zaczyn na Watykański Chlebek Szczęścia od bistro mamy ;-) To taki kulinarny łańcuszek szczęścia ;-) Trzeba karmić zaczyn przez tydzień, następnie podzielić ciasto na 4 części - z jednej upiec chlebek dla siebie, a pozostałe 3 podarować przyjaciołom ;-) Stąd druga nazwa tego ciasta - Chlebek Przyjaźni ;-)
Pierwsze podejście nie powiodło nam się :-( nie, żebym zapomniała o karmieniu chlebka... w środę wieczorem wylądowałyśmy z Monią w szpitalu... Nie było wyjścia - kiedy w czwartek wpadłam do domu, bo szpitalny niezbędnik, zapakowałam zaczyn i zaniosłam do bistro mamy, która dokończyła karmienie, rozdała zaczyny i... zorganizowała powrót części do naszego domku ;-) Jeszcze raz dziękujemy ;-*
Ciasto jest nieziemskie ;-) Jest tak dobre, że złamałam zasadę i nie podzieliłam się wszystkim, co miałam rozdać... Jedną część zachowałam dla nas ;-) Odbiło się to czkawką - zaczyn mi się... ten, no... śmierdzieć zaczął i musiałam go wywalić, ale znów dostałam zaczyn ;-) Zgadnijcie od kogo ;-)
Tydzień temu zaczęłyśmy karmić zaczyn, bo Jasiek się feriował u dziadków ;-) Dzisiaj nadszedł czas na pieczenie naszej części ;-) Monia olewa system, bo nie lubi dźwięku miksera, ale Jasiek - derektor ;-) wziął przepis i dyrygował matką ;-)
"musisz wziąć 250g mąki... co to jest to "g"?"
"ale masz cynamon...?"
"mamo, pamiętałaś o proszku do pieczenia? 15g... masz tyle?"

wszystko miałam ;-) na końcu dzieciaki miały zadecydować jakie dodatki wrzucimy do środka ;-) Padło na rodzynki, wiórki kokosowe, płatki migdałowe i jabłka ;-) No właśnie - to właśnie dzisiaj Jasiek po raz pierwszy w życiu samodzielnie obrał jabłka ze skórki ;-) ciut później próbowałam go namówić na obranie ogórka, ale udawał, że nie słyszy ;-) 

Upieczyliśmy ciasto, komisyjnie zaglądając do piekarnika co chwilkę ;-) Wybaczcie, że zdjęć nie mam z procesu twórczego, ale jak się kucharzy w małej kuchni w trójkę to syf się robi nieziemski - w każdym razie nie ma czego publikować ;-) Musi Wam wystarczyć fotka ostatecznej wersji Chlebka Przyjaźni ;-)

Taaaaa dam..... ;-)




 Pierwotna wersja zakładała, że Jasiek zapozuje do fotek wraz z ciachem, ale... budowa domku z kartoników pochłonęła go bez reszty :-) o pieczeniu ciasta zapomniał... w końcu kiedy to było... jakąś godzinę temu :-D

Jutro rozdajemy ciasto ;-) Mamy do oddania jeszcze porcyjkę ;-) Kto chętny - niechaj się zgłasza ;-)
Kto się nie załapie będzie miał szansę za tydzień, ale wtedy prawdopodobnie będziemy mieli do rozdania też tylko jedną porcję ;-)

Hmmm... a może zrobimy konkursik na FB? ;-)

Już pospieszam kombinować ;-) ale wcześniej muszę się sama zabrać za obieranie ogórka :-D

O gotowaniu też miało być, ale mięsko jeszcze się marynuje, czyli obiad w lesie... Może wieczorem uda nam się wrzucić relację z kucharzenia ;-)

Miłej niedzieli życzymy :-)

sobota, 9 lutego 2013

Dzisiaj...

Świat stanął na głowie...
Zwykle najpierw jest "dzisiaj" a dopiero potem "jutro"... U mnie "świwrot na wywrot" czyli odwrotnie ;-)
W dodatku "dzisiaj" nastało kilka dni po "jutrze" ;-)

Trochę zetrwało nim się zebrałam do qpy ;-) Dobrze, że pionizatorzy czuwają ;-) Dzięki :-*
Poukładałam sobie w głowie co nieco, ustaliłam "algorytm postępowania" ;-)

OK.., nadrabiamy zaległości ;-)

W czwartek miałam spotkanie z Panią Moniką w Prodeste. Omawiałyśmy wyniki diagnozy funkcjonalnej, omawiałyśmy dotychczasową terapię Jaśka. Może ja jakaś nieczuła jestem, ale odbieram to całkiem na luzie ;-) w końcu, że z Jaśkiem jest coś nie tak, wiedziałam od dawna. Teraz to "coś" umiem nazwać i wiem, że jesteśmy w dobrych rękach ;-) W czasie naszej rozmowy co chwilę słyszałam, że Jasiek ma potencjał ;-) Naliczyłam chyba do 4 a potem... Kurcze... fajnie takie słowa o swoim dziecku usłyszeć ;-) Fajnie usłyszeć to o czym się wie ;-) czego jest się pewnym ;-) ale z ust kogoś z zewnątrz ;-) w końcu matka widzi w dziecku same dobre strony :-D
Nie do końca... Matka widzi kombinacje Aspika ;-) Manipulanta jednego ;-)
Był czas, kiedy Jasiek wstydził się, że ma Zespół Aspergera. Wiedział o tym, bo to inteligentna bestia - niby nie interesował się tym, co się przy nim mówiło, ale wszystko zapisywał na twardym dysku w łepetynie ;-) Tłumaczyłam mu, że wielu sławnych ludzi miało ZA, kupiłam mu książkę "Wszystkie koty mają Zespół Aspergera", poprosiłam Panią Monikę, żeby porozmawiała z Jasiem o ZA... Ma kobieta skuteczność! Jasiek już po pierwszych zajęciach był szczęśliwy z posiadania ZA. Książka "Wszystkie koty..." stała się jego biblią ;-)
W międzyczasie mieliśmy jechać do Mikoszowa... Jasiek oczywiście musi być uprzedzony trochę wcześniej gdzie, po co i dlaczego jedziemy. Powiedziałam mu, że jedziemy sprawdzić czy inni specjaliści też uważają, że ma Zespół Aspergera... 
No i co? 
Dramat! Jasiek wystrachany na maxa...
Jasiek: "A co jak powiedzą, że nie mam ZA?"
ja: "no coś Ty... masz ZA, ale potrzebujemy na to jeszcze jednego zaświadczenia, żeby komisja nie miała wątpliwości"
Jasiek: "ale ja się boję... nie chcę być zwyczajnym Jaśkiem, chcę być Aspikiem Jaśkiem!"

W Mikoszowie pan doktor widział zasadność diagnozowania Jasia - po jednej wizycie i analizie dokumentacji zastanawiał się nawet przez chwilkę nad autyzmem wysokofunkcjonującym, ale jak dopytał o rozwój mowy, to stwierdził, że to ZA... na faktyczną diagnozę jedziemy w kwietniu i maju, ale Jasiek jest spokojny - nadal pozostanie wyjątkowym Jasiem - Aspikiem ;-)

a nawet Królem Aspikiem ;-)

 

No ale do rzeczy... "Wszystkie koty mają Zespół Aspergera"... Jasiek też... Lektura książki wpłynęła na Jasia... Zaczął dostrzegać, że owszem, ma wiele cech opisanych w książce, ale... nie wszystkie! No i zaczęła się jazda ;-) Jasiek próbował "nauczyć się" pewnych zachowań :-D Kombinował jak koń pod górę ;-) a jak przychodziło co do czego to zwalał winę na ZA ;-) Książka została schowana - nie wiem czy autorka przewidziała, że tworzy poradnik "jak zostać 100% aspikiem" :-)

Na dziś musi już starczyć tego pisania ;-) 

Dostałam super maila z super wiadomością - muszę się zabrać do roboty, żeby były efekty ;-) Możecie 3mać kciuki ;-)

si ju ;-)

poniedziałek, 4 lutego 2013

Jutro...

Już za chwilę będzie jutro...
Boję się jutra :-(

Ten mój strach ma kilka oblicz...

Jutro jedziemy do Wrocławia na pobranie krwi do badań genetycznych... Jasiek też się boi... On boi się igły, a ja tego, że sobie z chłopem nie poradzę... W tym momencie jest godzina 23:30 a on nie śpi... Nie śpimy sobie razem...

Strach numer dwa... chociaż...czy to strach? Nie do końca... to strach zmieszany z żalem, rozczarowaniem, odarciem ze złudzeń... niewiele ma wspólnego z Aspikiem. Te uczucia trawią mnie od wewnątrz i nie bardzo wiem co z nimi zrobić :-( Wywalić i narazić się na... cholera nawet wie na co... Zamieść pod dywan? Metoda dobra, ale na chwilkę...
Stoję teraz przed górą takich śmieci zamiecionych pod dywan... Co mogę zrobić? Mogę zawrócić, mogę obejść albo spróbować wspiąć się na górę bądź... podkopać się dołem... Niby proste, ale... zawsze jakieś "ale" się znajdzie...
Po pierwsze zdecydowanie odpada opcja ostatnia... krecia robota nie jest w moim stylu - typem ludzi kopiących pod innymi dołki raczej gardzę...
Opcja numer 2 - odpuścić, zawrócić... nie wchodzi w grę - nie po to tyle drogi przebyłam, żeby zrezygnować - never!
Opcje były tylko 4.... jestem na półmetku a już 2 skreśliłam...
Zastanawiam się dalej...do wyboru mam przejście po śmieciach... Kupka jest spora więc ryzykuję, że zaliczę glebę, że nażrę się piachu i nie wiadomo czego jeszcze... Ryzykuję, że spadnę i znajdę się w punkcie wyjścia... Ale a nóż widelec wlezę i uda mi się przejść na drugą stronę ;-) Hmmm... ale śmieci zostaną za mną... Smród może się ciągnąć nie wiadomo jak długo....
Dochodzimy do opcji numer 4... przejście obok... to rozwiązanie też opóźnia mi trochę marsz...też nie likwiduje smrodu śmieci... niby to rozwiązanie nie jest ani lepsze, ani gorsze od pozostałych... ale znów pojawia się jakieś "ale" ;-) i akurat to "ale" nawet mi się podoba ;-)
Wybieram bramkę numer 4 ;-) właśnie dlatego, że jest tam to moje "ale" ;-)
OK - obchodzę przeszkodę, ryzykuję, że dotrę do celu później, ALE być może zbaczając z drogi, znajdę inną? Może otworzę nowe drzwi, skoro tych które mam na widoku otworzyć nie chcę bądź nie mogę?
Kupka śmieci pod dywanem zostanie gdzieś obok - na innej ścieżce, ale ja nie popełnię drugi raz tego samego błędu... pójdę nową drogą sama (no...prawie sama - mając u boku wypróbowanych Przyjaciół), żeby mnie ten dywan nie znalazł i nie zasypał tym, co pod nim jest :-P

I teraz się wydało - matka Aspika jest nieźle pokręcona... Wiem, wiem...piszę zagadkowo... ale tak właśnie ma być... Mam swoje powody, żeby tajemnicę robić..., mam prawo, żeby wylać z siebie to co mnie wewnątrz gryzie...

Nie boję się tylko o jutro Jasia ;-) ma chłopak w sobie coś, co sprawia, że ludzie go lubią ;-)  Jest fajnym i mądrym facetem ;-) I ta myśl daje mi nadzieję, że jakoś mu wytłumaczę, że te kilka kropelek krwi upuszczonych z jego żyłki nie spowoduje katastrofy i szczęśliwie wrócimy do domu ;-)

Jutro już nastało... Jasiek nadal nie śpi :-( Idę facecika przytulić, pogłaskać, pocieszyć ;-)

Dobranoc


sobota, 2 lutego 2013

Między nami blogerami ;-)

W końcu doczłapaliśmy do weekendu ;-)
w piekarniku siedzi zmodyfikowana wersja tarty cebulowej ;-) postanowiłam nie dać się facetowi! Skoro Krzysiek Więcej Luzu z powodzeniem stanął przy garach to co? ja nie dam rady?

Tak, przyznaję - jestem pod wpływem ;-) ale nie procentów :-D jestem pod wpływem ludzi z Opolskiej Blogosfery ;-)
Zaczęło się niewinnie - od grupy na Facebooku ;-) zaprosiła mnie do niej bistro mama a ja w panice wypisałam się ;-) To był jeszcze czas, kiedy Jasiek nie chciał, żeby ktoś się o Aspergerze dowiedział ;-) Musiałam pogadać z synkiem, poprosiłam panią psycholog, żeby wybadała Jasia ;-) To był strzał w dziesiątkę - od tamtej pory Jasiek polubił aspika ;-) grzecznie poprosiłam o ponowne zaproszenie i...niedługo potem zawitałam na pierwszym spotkaniu w Kofeinie 2.0. Było super ;-) chwilkę później padła propozycja zorganizowania Pierwszej Opolskiej Wigilii Blogerów - pisałam o niej tutaj - było nas jeszcze więcej;-) Opolska Blogosfera rośnie w siłę, pewnie niedługo z grupki ludzi prowadzących blogi o przeróżnej tematyce powstanie Stowarzyszenie ;-)
W ostatnią niedzielę znów się spotkaliśmy ;-) Tym razem Jaśka nie było, ale dzielnie zastąpiła go Monia ;-) Świetnie się bawiła, ale postanowiłam, że na blogerskie akcje będę zabierała aspika ;-) wychodzi taniej... niestety... Jasiek zadowoliłby się kakao albo fruciakiem a Monia... babyccino razy 2, kakao, woda mineralna, o tęczowym serniczku nie wspomnę ;-) a o tym, że wyciągnęła mi wszystkie drobne, które wcale aż tak drobne nie były i...dała napiwek to... ;-) No - z Jasiem taniej i spokojniej, bo nie biega po lokalu, nie zaczepia ludzi i w ogóle...można posiedzieć, pogadać i posłuchać ;-) a słuchać jest kogo ;-) Jak się chłopaki nad kwestiami technicznymi zaczęli rozwodzić to... nie wiem co to był za dialekt ;-) Pozycjonowanie? Agregatory? Unikalni użytkownicy? Jezusie... ja do tej pory nie bardzo wiem, jak wcisnęłam na bloga takie coś (ooo...już nie pamiętam jak to się nazywa...z lewej na górze) co do jaśkowego fanpage'a na FB odsyła... No ale dobrze wiedzieć, że są tacy, którzy wiedzą ;-)
Nie będę zdawała relacji ze spotkania - jak ktoś jest ciekawy to zapodaje sznurek - Krzysiek Więcej Luzu ;-)
A teraz idę do kuchni ;-) mam nadzieję, że tarta się udała ;-)

piątek, 1 lutego 2013

Autorski program walki z wybiórczością pokarmową Aspika

Zacznę od najważniejszego ;-)
Dziękujemy za Wasze głosy w konkursie na Bloga Roku ;-* 
byliśmy gdzieś ok. 120 miejsca na 555 blogów ;-) nieźle ;-) Jasiek nie może się i tak nadziwić, że tyle osób głosowało na jego bloga ;-)

a teraz notka zasadnicza ;-) sedno, podstawa czy jakoś tak ;-) kilka razy zabrzmi trochę jak bajka ;-) ale dla mnie to trochę bajkowa historia ;-)

Dawno, dawno temu... W sumie nie tak dawno, ale mi ten czas tak ucieka, że mam wrażenie, że pisałam o tym wieki temu... Wracając do sedna... przyszło mi kiedyś do głowy wykorzystać aspikową fascynację gotującymi kobitkami ;-) 
Wykorzystywałam przepisy z blogów od dawna, pokazywałam Jasiowi fotkę, czasem dawałam mu prawo wyboru co gotujemy/pieczemy. Zawsze był chętny, pomagał, smakowało mu, ale w końcu były to potrawy, które lubi... Pewnego razu, w krótkim odstępie czasu spotkałam na kulinarnych blogach wpisy z kaszą gryczaną w roli głównej ;-) kaszy gryczanej Jasiek nie tyka! Nie doczekała się ona własnego określenia jak np. ogórki surowe, które wg Jasia są DRAMATYCZNE, ale Jasiek kaszy nie jada i tyle...
No i jak tak myślałam, na czym chłopa przetestować to kasza gryczana wydała mi się idealna - w domu nie jada, nigdzie indziej nie jada, ale co zrobi jak zobaczy kaszę u Kingi Paruzel albo u cioci Meli...
Postanowiłam zrobić mix przepisów ;-) od Kingi placuszki, od Meli słonecznik i wyszły nam placuszki z kaszy gryczanej i słonecznika ;-) Mina Jaśka na widok kaszy mieszanej ze słonecznikiem...bezcenna :-D bałam się czy będzie w ogóle próbował ale po usmażeniu sam sobie wyliczył:
"słonecznik lubię, jajko lubię, ser lubię..., mamo! tylko kaszy nie lubię! ale zjem bo tego co lubię jest więcej!"
dusząc się ze śmiechu wpakowałam młodemu 2 placki na talerz... Pierwsze kęsy... jak leciało w starej reklamie podpasek Always? "z pewną taką nieśmiałością..." ostrożnie, jakby miał granat w paszczy zaczął mielić...No i...połykać ;-) Zjadł 2 placki ;-) nie wypluł, nie szorował jęzora ;-) znaczy udało się?
Jeszcze nie... Jasiek to dyplomata ;-) wazeliniarz ;-) Nie powie wprost, że coś jest niezjadliwe ;-) Tu jakoś ZA u niego nie widać ;-) teraz pojechał na ferie do dziadków - wraca jutro i co dostanie na sobotni obiadek???? Placuszki z kaszy ;-) a jak ;-) zobaczymy czy w ogóle będzie chciał je robić a potem jeść ;-)


Obiecuję, że jeszcze Was pomęczę, bo tematów się nazbierało...byliśmy w Mikoszowie, jedziemy do Wrocławia..., byliśmy na spotkaniu Opolskiej Blogosfery, mam zaległy wpis o Moni zrobić... tylko czasu mało, a teraz ślepia mi się zamykają... spadam więc spać ;-)

kolorowych i 3D ;-)