środa, 11 września 2013

Herbata

Dzisiaj będzie inaczej ;) dzisiaj będzie kulinarnie ;)

Wszystko zaczęło się w listopadzie 2012 roku od Jesiennego ciasteczkobrania z bistro mamą ;) potem były kolejne warsztaty dla dzieci, a potem poznaliśmy innych blogujących Opolan ;) blogerów znaczy ;)
Dla Jaśka to raj na ziemi - tak się jakoś złożyło, że opolska blogosfera smakołykami stoi ;) gotują, pieką, smażą i nie wiadomo co jeszcze ;) Jasiek (my z Monią też) degustuje ;)
Niedawno powstała Opolska Blogosfera Kulinarna, która nas... adoptowała ;) żeby nie było, że tylko testujemy, degustujemy, zajadamy się i oblizujemy paluszki - damy też coś od siebie ;)
Nie będzie to arcydzieło sztuki kulinarnej, raczej zwyczajne rzemiosło...kuchenne ;) ale... od czegoś trzeba zacząć ;) 

No to... zaczynamy ;)

oto przepis na wykonanie...HERBATY ;) w wersji damskiej i męskiej ;)

Ona:
1. Nalać wody do czajnika. 
2. Włączyć gaz. 
3. Postawić czajnik na gazie. 
4. Po zagotowaniu wody zalać herbatę w szklance. 

On: 
1. Odnaleźć kuchnię. 
2. Poszukać szafki ze szklankami. 
3. Półtorej godziny szukać herbaty. Jest szklanka!!! 
4. Po zrujnowaniu kuchni znaleźć łyżeczkę. 
5. Zapalić gaz (czym?) Aha. Zapałki lub zapalniczka do gazu. 
6. Po trzech kwadransach uruchomić zapalniczkę do gazu i o dziwo zapalić gaz.
7. Czajnik - na szczęście jest na wierzchu. 
8. Nalać wody (zimnej !!!) 
9. Czekając na zagotowanie wody oglądać mecz. 
10. Po meczu poczuć swąd z kuchni. 
11. Stwierdzić spalenie czajnika. 
12. Wyjąć z szafki garnek. 
13. Powtórzyć czynności z pkt. 8. 
14. Postanowić stać cały czas przy garnku. 
15. Po stwierdzeniu wydobywającej się pary z garnka uznać wodę za zagotowaną.
16. Chwycić za ucho garnka. 
17. Sparzyć się (zakląć siarczyście!) 
18. Poszukać przez 10 minut (ależ się zrobił bałagan...) rękawiczki do uchwycenia garnka. 
19. Po odnalezieniu rękawicy uchwycić garnek. 
20. Dotknąć rękawicą płomienia. Ogień - panika. Co robić? 
21. Rzucić rękawicę w kąt. 
22. Stwierdzić zapalenie się firanek. 
23. Biegiem do auta po gaśnicę. 
24. Wrócić do mieszkania z gaśnicą. 
25. Stwierdzić przeterminowanie gaśnicy z powodu nie wydobywania się z niej środka gaśniczego. 
26. Wpaść na pomysł - użyć wody. 
27. Ugasić pożar. 
28. Nareszcie zalać herbatę. 
29. Niestety zalać sobie wrzątkiem spodnie!!! (i nie tylko) Ale ból... 
30. Pędem do łazienki. 
31. Wziąć zimny prysznic. 
32. Przebrać się. 
33. Iść na herbatę do sąsiadki 

;) ;) ;) czy teraz jesteśmy wystarczająco kulinarni? ;)


poniedziałek, 2 września 2013

Treningi rozpoczęte

Pisząc poprzedniego posta miałam ukryty cel - chciałam zmotywować Jasia do treningów do Małego Katorżnika ;) Gadanie gadaniem, ale... na blogu co napisane to święte ;) Matka musi publicznie przyznać, że nie wierzyła w wytrwałość syna... W końcu zmuszenie Aspika do aktywności fizycznej graniczyło z cudem... Matka przegląda już lumpeksy w poszukiwaniu worka pokutnego, bo....

No właśnie ;) Pierwszy trening już za nami ;) Przeżyliśmy - my z Jasiem mamy lekkie zakwasy i poruszamy się bardzo...dostojnie :-D za to Monia... ehhh... gdyby nie my (zamykający bieg) pewnie prowadziłaby od startu do mety ;) no ale musiała od czasu do czasu przystanąć i sprawdzić gdzie się matka z bratem toczą ;)

Zaczęło się fajnie - przyszliśmy ok. 10 minut przed czasem... Nasza trenerka Zabieganaaania pokazała Jasiowi ślady jakie Katorżnik pozostawił na jej nogach i uspokoiła Jasia, że trening będzie spokojny, że... "pobiegamy sobie 15 minut..." Hmmm... jak myślicie.. ile czasu Jasiek biegł bez zająknięcia??? Równe 15 minut! Fakt, że stracił trochę energii i sił na parkingu goniąc się z Monią, że wygrał wyścig na zielonym moście, że biegł pięknie i nagle... przestał! Wołałam, przekonywałam... Monia mi zwiała do przodu, Jasiek został z tyłu krocząc dostojnie... 

ja: "Jasiek, no dalej..., zobacz Monia nam uciekła...grupa nam uciekła... musimy ich gonić!"
Jasiek: "mamo, jest 11:45 - biegamy już 15 minut - ciocia Ania mówiła, że będziemy biegać 15 minut... to już koniec treningu"

no... tyle w temacie ;)

chcąc nie chcąc trzeba było gonić Monię ;) Jasiek podbiegał, trochę maszerował, znów podbiegał...Nie omieszkał zdeptać jakiemuś rolnikowi zaoranego pola "bo na Katorżniku biega się po błocie" ;) inna rzecz, że biegnąc przez pole Jasiek lekko sobie skrócił trasę ;) wylazł z błota i pobiegł...i znów pomaszerował... rozdzieliliśmy się z grupą - oni biegli dołem, a my po wale przeciwpowodziowym ;) spotkaliśmy się z nimi i...znów ich goniliśmy ;) od tamtego momentu - jak tylko ciocia Ania zniknęła z oczu Jasiek już tylko szedł ;) chciał wprawdzie znów biec przez to zaorane pole, ale trochę się strachałam czy doczyszczę adidasy na rozpoczęcie roku szkolnego ;) W czasie tego spaceru Jasiek zarzekał się, że jeśli za tydzień trening poprowadzi jakaś inna pani to on nigdzie nie idzie, ale nie wiedzieć kiedy i dlaczego Jasiek...zmienił zdanie ;) plan jest taki, że w niedzielę o 10:00 znów meldujemy się przed mostem na Bolko ;) Za dwa tygodnie trening poprowadzi ciocia Ania i Jasiek chce się stawić ;)

Muszę jednak napisać jak to było z tymi podbiegami... W końcu skoro aspik usłyszał, że ma biec 15 minut to jest to święte... Zastosowałam prostą metodę korupcyjną ;) Jasiek poderwał się 2 razy do dłuższego biegu - za pierwszym razem była to zabawka za 5zł ;) a za drugim pasek gorzkiej czekolady ;) Czekolada jak czekolada - zjedzona w 3 minuty i zapomniana ;) ale ta zabawka...
Ta zabawka ma moc ;) dzisiaj po rozpoczęciu roku szkolnego (bo Jasiek w przerwach między treningami do szkoły chodzi - do 2. klasy ;) ) poszliśmy do sklepu w poszukiwaniu zabawki za 5 zł ;) zadanie nie było łatwe, bo Jasiek chciał za te 5zł kupić sobie "jakieś LEGO"... a za 5zł to nawet kartonika się nie dostanie :/ szukał, buszował w zabawkach... nie mógł się zdecydować... w końcu znalazł jakiś zestaw pojazdów (helikopter, auto i coś jeszcze), ale za...9,99zł... Jęczał, marudził... w końcu stwierdziłam, że kupię mu ten zestaw, ale dostanie go dopiero po drugim treningu. Zgodził się ;) kupiliśmy, wyszliśmy ze sklepu i Jasiek chciał swoją zabawkę ;) matka przypomniała o umowie i zaczął się bunt pt. "to moja zabawka" ;) padła propozycja otwarcia opakowania i wyjęcia jednego pojazdu, ale matka ostatnio jakaś asertywna i uparta jak osioł się zrobiła ;) jak za 2 treningi to miała był nagroda to aspik może ją dostać po drugim treningu... czarna rozpacz :-( dramat :-( lament "ja nie wytrzymam do niedzieli..." - tu Cię mam synu :-D 

ja: "Jasiek, ale nie musisz czekać do niedzieli...trasę znamy - możemy sami iść pobiegać..."
Jasiek: "jutro?"
ja: "jutro mamy zajęte popołudnie, ale środa jest cała wolna a w czwartek możemy wracać biegiem z SI"
Jasiek: "wolę pobiegać w środę!"

no i jestem z synem umówiona na środę na wypluwanie płuc ;) ustaliliśmy jednak, że tak zaprawieni w bojach zawodnicy jak my, będą biegać 25 minut ;)

Bajka co nie? A właśnie, że nie :-P Ciocia Ania foty cykała i dowody rzeczowe pozwoliła nam zamieścić na blogu :-) Dzięki pani trener :-*

do biegu...gotowi? START ;)

marszobieg błotny przedkatorżny :-)

meta - Monia na matce, Jasiek...w oddali ;)

ale na plac zabaw dotarł ;)